Zyndranowa. Tu mieszkali Łemkowie
Dużo wiecie o Łemkach i ich kulturze? Nie? No to ruszajcie w drogę do Zyndranowej. Muzeum Kultury Łemkowskiej czeka na Was. Na początek wskazówka, czyli mapka. Z Krosna w kierunku na Duklę, a później na Barwinek i w lewo w Tylawie. Muzeum, a właściwie taki malutki skansen znajduje się po lewej stronie drogi. Bramy trudni nie zauważyć. Proste? Pewnie.

Przed wyjazdem warto zerknąć na https://zyndranowa.org/ . Ale nawet bez tego, gdy dotrzecie na miejsce, od przemiłej przewodniczki (pozwoliła na zdjęcie) dowiecie się sporo o tym Muzeum, o Zyndranowej i o Łemkach, którzy ją kiedyś zamieszkiwali. Nie będą to opowieści słodkie i miłe, ale mądre i bardzo pouczające. Wystarczy słuchać i uruchomić serce oraz rozum. Jedno i drugie! Bo bez tego historii Łemków wysiedlonych i deportowanych zrozumieć się nie da.


Gdy będziecie słuchali opowieści o Muzeum i jego twórcy Teodorze Goczu, który wrócił na ziemie przodków i tak na prawdę wskrzesił łemkowskie zabudowania ku pamięci potomnych, ale i chyba hołdu przodkom, to uruchomcie też wyobraźnię. Czemu? Bo z całej wsi i bogatej kultury łemkowskiej nie zostało tu zbyt wiele. Nie będę się wdawał w dyskusje i opowieści historyczne o czasach dla Łemków wielce okrutnych. To nie to miejsce. Chcę Was tylko przekonać, że warto tam pojechać.


Muzeum jest, poza opowieścią o Łemkach, przykładem i dowodem, że uparta walka (tu chyba właściwe słowo) o odtwarzanie czegoś niemal całkowicie zniszczonego i straconego, ma sens. Spacerując po starannie utrzymanym terenie i odwiedzając zabudowania, warto docenić jak wiele się zmieniło od roku 1968, gdy powstała Izba Pamiątek Kultury Łemkowskiej.


Zgromadzone w zabudowaniach Muzeum eksponaty pokazują, co niemal bezpowrotnie przeminęło a co jest bogactwem kulturowym tego regionu. Są eksponaty nieco szokujące (jak radzieckie i niemieckie pamiątki z bitwy dukielskiej), ale są też zabawne (jak spis matołków i obłąkanych). Co w nich zabawnego? No jeśli tylko nie przełożymy dzisiejszych zasad na tamte czasy, to chyba takie spisy mogą bawić, bo pokazują co wpisywano do ksiąg gminnych. Tym bardziej, że był też spis pijaków.



Wsłuchajcie się w opowieść pani przewodniczki (mam nadzieję, że traficie na tę samą osobę) o strojach i wyrobach, o przedmiotach dnia codziennego. Poproście, by opowiadając wstawiała słowa z języka, którym się potrafi posługiwać, a który brzmi tak pięknie.
A gdy opuścicie już chaty i szopy, zwróćcie koniecznie uwagę na miejsce, które na mnie zrobiło największe wrażenie. Na składowisko łemkowskich krzyży, które pozostały po dawnych cerkwiach i kapliczkach, po cmentarzach dawnych mieszkańców tej ziemi.

