Zamek Sarny. Z każdym rokiem lepiej.
Najpierw coś zabawnego, a może raczej miłego.
Zamek odwiedziłem pięć lat temu. W zamkowej kawiarni zamówiłem kawę i ciasto. Pyszne!
I gdy pojechałem tam w tym roku ... zamówiłem to samo, bo ciągle mają te same łakocie. I były tak samo pyszne!
Jak ja to lubię i cenię.



No a jak zobaczyłem zamek po tych latach? Niby bez wielkich zmian. Odbudowany jak Zamek Królewski w Warszawie to on nie jest, ale widać, że prace trwają i pojawiają się nowinki. Gdy wejdziecie na stronę internetową zamku zobaczycie, jakie wspaniałe są plany na dalszą odnowę tego miejsca. Oby właścicielom udało się je zrealizować.


Gdy szukacie informacji o Zamku Sarny, to pewnie najczęściej znajdziecie te o Kaplicy św. Jana Nepomucena i o odbywających się tam wydarzeniach jak np. Festiwal Góry Literatury, organizowany przez noblistkę. W wydarzeniach udziału nie brałem, więc zamilczę.

Kaplicę Wam pokażę. Bo warto, a może i trzeba zobaczyć.



Popatrzcie i sami oceńcie. Gdy wszedłem do kaplicy to miałem, najprościej ujmując, mieszane uczucia. Z jednej strony ciągle budzi podziw malowidłami. Z drugiej jednak rozczarowuje. Czemu? Bo przez pięć lat nic się tu chyba nie zmieniło. Poszperam jeszcze w starych zdjęciach, ale na to mi wygląda. Wiem, że to wymaga pieniędzy i wysiłku konserwatorskiego. Wiem, ale jednak ...
Co mi się spodobało z tego, czego nie było przy poprzedniej wizycie (a może czego nie zauważyłem)?
To część Domu Kompozytorów. Nie sprawdziłem (a wyglądało kusząco), ale mam wrażenie, że posiłek w takim miejscu może smakować znakomicie i przekształcić się długą ucztę.

A czemu jeszcze warto odwiedzić ten zamek? Bo tam czeka na nas szansa na to, by poczuć się po królewsku.

Skoro polecam, to jeszcze tylko pokażę gdzie to jest i jak dojechać np. z Kłodzka
