Libušín & Maměnka. Sprawdzenie Internetu.

2025-08-23

Wiem, wiem, wiem. Miało być o miejscach w Polsce. Ale nie mogłem się powstrzymać, by nie sprawdzić, czy to co piszą w Internecie to prawda. A że blisko naszej granicy (od Cieszyna) to pojechałem. Droga dobra, choć trzeba mieć winietę, więc dojazd nie jest problemem. Podjechałem na parking (wg jednej z internautek tak lepiej - miała rację) w Trojanovicach - Hotel Raztoka (w nawigacji). Krótki spacer do wyciągu. Chwilka oczekiwania na zakup biletu i uruchomienie kolejki (co 30 minut) i w górę.  

Dlaczego na ten parking, a nie prosto na polanę na górze? (tak też można) Pierwsza myśl - pojadę wyciągiem to pooglądam widoki. O tym by maszerować pod górę nie pomyślałem nawet przez chwilkę. A gdy już byłem na górze, to przyszła myśl druga. Potwierdzenie słusznego wyboru. Gdybym wjechał samochodem, to czas który tam można spędzić oglądając, wędrując i odpoczywając w pięknej sali ... dramatycznie by się skrócił.  Nie byłem wszędzie i nie wszystko zobaczyłem. To prawda. Ale to co najważniejsze i najbardziej reklamowane już tak. Wyjazd o 9:30 a zjazd o 12:30. Wystarczyło.

Chata Šumná. Warto zerknąć na tablice pamiątkowe. A kto głodny i spragniony ten może skorzystać i posilić się na świeżym powietrzu.

Najważniejsze, a może najpopularniejsze zabudowania. Schroniska Libušín i Maměnka. To dla nich tu przyjechałem.

Ujawniła się jeszcze jedna prawda. Jeśli chcecie spokojnie pooglądać i napstrykać zdjęć, to taka pora poranna jest chyba najlepsza. Koło południa już było mnóstwo ludzi. I zwiedzających, i wędrujących, i chętnych na posiłek. 

Restaurace Libušín - wejście 

Restaurace Libušín - to tu kryje się ta sala wręcz opiewana w Internecie za swoje piękno.

Hotel Maměnka 

Podobało mi się, ale jednak to baśniowa sala ze zdjęć mnie tu przyciągnęła. No tak do końca prawdą to nie jest, bo mnie i moją córkę, ale przyciągnęła. Pora była sprawdzić czy, jak piszą i mówią nowocześni, efekt łał/wow jest tak oczywisty.

No i jest. Już od wejścia wiedziałem, że warto było przyjechać. Wprawdzie, tak będzie jakieś ale, sądziłem, że sala będzie większa. Nie zmienia to jednak w niczym mojej radości. Tak właśnie. Ta sala budzi radość, uśmiech, pogodę ducha. I tu znów się okazało, że warto być wcześnie. W miarę upływu czasu sala się wypełniła ludźmi, gwarem i śmiechami. To ma swój czeski urok, ale robienie zdjęć utrudnia.

Gdzie nie siądziecie, tam będziecie mieli możliwość podziwiania wystroju wnętrza. Ale mało kto najpierw siada. Pstrykacze pstrykają i pstrykają. Podziwiacze podziwiają. Niemal każdy spaceruje.  

Koniecznie trzeba usiąść, by się nasycić pogodnością tego miejsca. No i coś trzeba zamówić. Tu kolejne moje zaskoczenie, które wzięło się chyba z dawniejszych czeskich wspomnień. Dają dobrą kawę i pyszne ciasto. Nie spodziewałem się. Jeśli nie radzicie sobie z czeskim, to przez aplikację wejdziecie na polski. No i jeszcze coś, co ujęło mnie nad wyraz. Przemiła obsługa. Po krótkiej i wesołej rozmowie (każdy w swoim języku) kelner dał mi przymierzyć swoją regionalną kamizelę, żebym mógł sprawdzić jak grzeje. 

Nikt nie pogania. Jecie, pijecie i gapicie się na te cudeńka, które są przed Wami.

i nad Wami.

A gdy już napełniliśmy się pogodą tej sali, to zrobiliśmy sobie mały spacer (jak prawie wszyscy, którzy tam dotarli) do Radhosta. Droga wprawdzie pod górkę, ale dostępna dla każdego, bo najpierw asfaltowa, a później ubita. Warto jednak z niej zejść na chwilkę i zatrzymać się na chwilę przy altanie.

Gdy dojdziecie do Radhosta, to koniecznie zróbcie sobie z nim zdjęcie. Wszyscy tak robią. Ja oczywiście też mam. 

Warto przemyśleć czy nie przedłużyć spaceru o ok. godziny i dojść do kaplicy i posągów świętych Cyryla i Metodego. A może kogoś skusi Stezka Valaška czyli spacer w koronach drzew?  My nie poszliśmy. 

W drodze powrotnej popatrzycie sobie na polanę z zabudowaniami przełęczy i zdecydujecie czy zjedziecie wyciągiem (podobno pierwsza kolejka krzesełkowa na świecie) czy zejdziecie niebieskim szlakiem na parking.

I tyle opowieści o sierpniowym, sobotnim przedpołudniu spędzonym na konfrontacji internetowych opisów cudów z Przełęczy Pustevny z rzeczywistością. Wrażenie? Warto pojechać i zobaczyć. Ilość ochów i achów zależy chyba od wrażliwości oglądającego i od pogody ducha. Nam sala w Libušínie spodobała się bardzo.