Lanckorona. "Lubię wracać tam ..."
Dawno, dawno temu trafiłem do Lanckorony nieco z przymusu, a nieco z chęci zobaczenia miejsca, o którym coś tam słyszałem. No i jak pojechałem raz, to od tego razu prawie się zakochałem. No może mam skłonność do zakochiwania się w miejscach, ale może to miejsce tak na mnie podziałało. Już piszę i pokazuję dlaczego tak się stało.
Najpierw Rynek. Może uda się tam zaparkować, ale jeśli nie to blisko są inne parkingi. Spokojnie! To nie jest miejsce do awantur o parkowanie i porzucanie samochodu gdzie się tylko da.
Marudzącym, że taki bardzo wyłożony kamieniami proponuję najpierw spacer dla uspokojenia. Ktoś w Internecie napisał, że "... wizyta tutaj zazwyczaj przynosi uśmiech i pozwala zapomnieć o gonitwie dnia codziennego." I dla mnie to szczera prawda. Pod jednym warunkiem - że jeśli tu przyjechaliście, to powinniście się nastawić właśnie na uśmiech i zapomnienie o gonitwie. Inaczej wyjazd staje się daremny. Poza tym, nawet na tym pochylonym placu jest sporo zieleni i miejsca, gdzie można przysiąść w jesiennym słońcu.


Grechuta w Lanckoronie? No oczywiście. Zachęcam do grzebania w Internecie i posłuchania.
https://www.youtube.com/watch?v=pXQJygSUstM
Dlaczego w jesiennym słońcu? Bo według mnie Lanckorona najpiękniejsza jest jesienią, gdy brązy, czerwienie i żółcie liści drzew i krzewów dodają ciepła i spokoju.


Te charakterystyczne domy, to chyba najczęściej fotografowane miejsca nie tylko lanckorońskiego rynku, ale i całego miasteczka.
Warto podejść i popatrzeć w okna. A może wejść do środka i coś kupić? Nie? To choć na małą kawę w Pensjonacie. Posiedzieć i pogapić się na Rynek. Zwolnić i cieszyć się urodą miejsca.


Zakochania powód drugi. Często o Lanckoronie piszą, że to Miasto Aniołów? No oczywiście. Przyjedziecie to je spotkacie. Tylko, poczynając od Rynku, uważnie się za nimi rozglądajcie. A może zabierzecie jakiegoś ze sobą?
Gdy odwiedzicie miasteczko w weekend (kompletnie to określenie do Lanckorony nie pasuje) to zapewne skusicie się na zakup na straganach ustawionych na Rynku, albo w jednej z pracowni ceramiki.



Zakochania powód trzeci. I dla mnie chyba najważniejszy - Cafe Arka. Lokowanie produktu? Pewnie. Bo warto, a nawet trzeba Arkę odwiedzić. Uprzedzam, że można się zasiedzieć! I jeszcze jedno ostrzeżenie - w soboty i niedziele (uniknąłem słowa na w) może być tłok, gdyż turyści i miłośnicy Lanckorony walą tu jak w dym.


W imieniu Pani zza baru (mam na to Jej zgodę) zapraszam serdecznie cytatem z serwetki "cafe arka, zabierz ze sobą bliskich ...". Zamawiacie i siadacie. Delektujecie się atmosferą miejsca, oglądacie, oglądacie, oglądacie. Łyk kawy albo naparu, kęs ciasta i od nowa. Delektujecie się .... I niech tam sobie siedzi obok ktoś, kto akurat pisze lub dyskutuje o sztuce. Takie miejsce.



Czwarty powód? Bardzo proszę. Ceramika. Wychodzicie z Arki i już dwa kroki w bramę. A tam (tylko w soboty i niedziele!) ..... No sami zobaczycie. Kota nie kupić? A może nie tylko kota?


I od Arki parę kroków uliczką w dół ( każda uliczka prowadzi w dół, albo w górę jeśli wolicie) i już następne cuda czekają. Tylko się pospieszcie, bo wiecznie czekać nie będą. To chyba jedyny pośpiech do jakiego namawiam w czasie odwiedzin Lanckorony.



Były cztery, jest i piąty powód. Uliczki i domy. Już wiecie, że zawsze z góry w dół, albo z dołu pod górkę. Idziecie i oglądacie. I niech Was nie zdziwi żyrafa!



Był powód piąty? To jest i szósty. Zupa lanckorońska.

Znacie? Jeśli nie znacie, a przyjedziecie do Lanckorony, to musicie koniecznie spróbować. Ile razy jestem tyle razy zjadam a właściwie zajadam się tą zupą. Gdzie ją zjeść? Już piszę, ale najpierw anegdota. Pierwsza wizyta w Lanckoronie i pytanie kogoś z mieszkańców - Gdzie dobrze zjeść? Odpowiedź była zaskakująca. W GSie. Serio? Serio! Od tamtego czasu ten GS (Gminna Spółdzielnia - to dla młodych) zmienił kilka razy nazwę i właścicieli, ale zupa została (miejsce też - ulica Krakowska parę kroków poniżej urzędu gminy). I to jest najlepsze, co tam jest do zjedzenia. Dla mnie oczywiście. Karta dań bywa różna, ale pizzę, gruzińskie jedzenie, .... zjeść można wszędzie. Taką zupę tylko tam. Wprawdzie najlepiej smakuje z ciepłymi bułeczkami, ale pieczywo to tylko dodatek. Smacznego.
Z siódmym powodem mam problem, bo chyba jest tylko moim wspomnieniem, choć pewności nie mam. Willa Tadeusz która przyjmuje gości od roku 1924. Cel mojego pierwszego wyjazdu do Lanckorony. W tle piosenki Grechuty pojawia się w starej wersji, sprzed przebudowy. To były czasu wody w dzbanku i miskach na stojaku - jako umywalka! A poza tym cuda. Auto z drewna, zamczysko .... Dzisiaj pięknie odnowiona, ale droga zagrodzona bramą. Można zadzwonić, ale czy wpuszczą. Spróbujcie.



Lanckorona. Jest jeszcze kościół i ruiny zamku. Jest cmentarz wart odwiedzin. Jest ... Jedźcie i sami połaźcie. Właśnie tak. Połaźcie. Wolnym krokiem. Wolicie w spokoju i bez tłoku? To nie w sobotę i nie w niedzielę. Chcecie zobaczyć wszystko (np. to co pokazałem) to tylko w sobotę lub niedzielę, bo w inne dni najczęściej wszystko poza knajpkami pozamykane. I na Rynku nikt nie handluje przy kramach.
Ale jedźcie koniecznie, bo Lanckorona to trochę jak bajka.
