Cieszyn. Tak często jak tylko można.
Nie wiem skąd mi się to bierze, ale mam wrażenie, że Cieszyn znają wszyscy z rotundy i może jeszcze browaru zamkowego. No i oczywiście z przejścia granicznego do Czech. Kiedyś to było miejsce prawie magiczne. Czego się tu nie wynosiło i nie przynosiło. Ale to już teraz dla większości odwiedzających dość daleka przeszłość.
Odwiedzam Cieszyn (jak w nagłówku) tak często jak mogę. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Kanapka ze śledziem. Sklepy Społem polecają. Lokowanie produktu? A niech tam. Koniecznie trzeba spróbować. Koniecznie. Jeśli nie uda Wam się kupić, a dość szybko znikają, na Rynku, to warto podejść w okolice Placu Pokoju. Jest jeszcze jeden argument za zakupami w tym miejscu. Pani sklepowa przy Rynku jakoś nie robi dobrego wrażenia swoją opryskliwością. "Nie ma. Brakło" i tyle rozmowy.
A kanapka pyszna. Lekka, nie przekwaszona i nie przesolona. Pieczywo delikatne. No co ja się tu będę rozpisywał o smakach i zapachach. Jedźcie i spróbujcie.
Są jeszcze inne kanapki, ale śledziowa to jakby symbol Cieszyna.

Ulica Głęboka. To ta ze zdjęcia okładkowego. Od Rynku w dół, na Rynek od Wzgórza Zamkowego pod górkę. Polecam w obie strony. Wolniutko, żeby podziwiać kamienice i podcienia.




Można przysiąść w knajpce na kawę lub na ławce. I gapić się do syta.


Rynek. Odkąd pamiętam był kamienną pustynią. Kilka drzewek tego nie zmienia. No jest to problemem, bo jest co oglądać i gdzie przysiąść. Kamienice z historią, którą warto poznać. Zdjęcie przy fontannie? Oczywiście.



A jeśli Wam szczęście dopisze, albo sami je sobie odnajdziecie w kalendarzu, to traficie na stragany z kuchniami świata. Ja trafiłem na taki zestaw od Japonii po Turcję. No nie ukrywam, że wybór był trudny. Można zjeść na miejscu, lub zabrać ze sobą. Pyszności.


Z Rynku to już koniecznie ulicą Głęboką obok Ratusza na Plac Pokoju (przy którym sprzedają kanapki) i wprost do mojego ulubionego miejsca Cafe Muzeum. Czemu ulubione? Wygląd wnętrza. Niektórzy używają określenia klimatyczne miejsce.


Wygląd i pyszności. Ciasta, lody, kawa. Ja trafiłem na dzień, w którym królował strudel. Ale nawet jeśli go nie ma, to jest taki wybór ciast, że ślinka cieknie. No chyba, że ktoś woli lody.

Dlaczego? po raz czwarty. Wąskimi uliczkami i po schodkach do Olzy i na drugą stronę. Do czeskiej części Cieszyna.


Mam tam takie ulubione miejsce. Rynek - kamienica na przeciwko ratusza. Nawet nie sama kamienica mnie tam przyciąga co ... No zobaczcie.



Między oknami jest takich cudeniek chyba osiem. Że niby socrealizm? A jesteście pewni? Warto poszukać opowieści jak powstawała ta część Cieszyna. To dużo cichsza część miasta. Turystów niewielu.
A gdy wracam do polskiej części miasta, to wąskimi uliczkami zawsze kieruję się do Studni Trzech Braci.



Kierując się na parking, zerkam sobie tylko na przecudnej urody teatr ukryty nieco wśród drzew na jednym z pięknych placyków.

Nie napisałem i nie pokazałem wszystkiego? No cóż. Trzeba jechać i samemu zobaczyć. W jeden dzień da się obejść całe miasto. Nawet przysiadając co chwilę na kawę i podziwiając uroki domów, ulic, placów. Powodzenia.